1. |
The Last of the Mohicans
04:22
|
|||
2. |
Chory gniew
05:21
|
|||
W głowie mej zamurowanej
Słyszę hałas stu odgłosów.
Wszystkie chórem roześmiane
Biją ucho falą ciosów!
ZNÓW!
Siedzę tak bezczynnie znów,
W moich żylach kipi krew.
Nie ma na to dobrych słów,
Trzeba tylko wyładować gniew!
PIĘŚĆ - zaciśniona!
TWARZ - rozrzarzona!
WZROK - przenikliwy!
KRZYK - przeraźliwy!
Ukrywam Gniew,
Chory mój Gniew.
Wściekły jak bies -
Chory mój Gniew!
Znowu nic, zupelnie nic.
Wokół nic nie dzieje się.
Chcę wstac i zacząc żyć,
Ale w środku pali mnie mój
GNIEW!
Wszyscy dziwnie patrzą się -
Te kanalie, podłe psy.
Chory Gniew opetał mnie -
Wargi przebijają ostre kły.
PIĘŚĆ - zaciśniona!
TWARZ - rozrzarzona!
WZROK - przenikliwy!
KRZYK - przeraźliwy!
Ukrywam Gniew,
Chory mój Gniew.
Wściekły jak bies -
Chory mój Gniew!
|
||||
3. |
Akt I
03:47
|
|||
Ten kształ przyciąga wzrok,
Śledzę jej każdy krok.
Pożeram, o pożeram!
Pożeram całą ją!
Rumieciec zdradza Cię,
Obsesją stajesz się.
Pożeram, o pożeram!
Pożeram całą Ciebię!
W myślach już trzymam Cię
Nic już nie zatrzyma mnie
To ekstazy słodki śpiew
To muzyki nocnej zew
To miłosnej pasji czas
To pulsuje żądza w nas
Już nie uciekniesz mi,
Już się spełniają sny.
Rozrywam, o rozrywam
Niewinność, lęk i wstyd.
Gdy płonie żądza w nas,
Erotycznej pasji czas
Roznieca, o rozniecam,
Rozniecam raz po raz!
Nagą już trzymam Cię
Nic już nie zatrzyma mnie
To ekstazy słodki śpiew
To muzyki nocnej zew
To miłosnej pasji czas
To pulsuje żądza w nas
|
||||
4. |
Bezsenność
05:11
|
|||
Boję się zasnąć, bo może nie obudzę się
Może na jawie wyśniłem ten straszliwy sen
Ona jak zmora nawiedza mnie przez dzień i noc
To jest nieprawda – to mojej wyobraźni moc
Czy to jest prawdziwe
Czy to jest możliwe
Dlaczego mnie gnębi
Czy koszmar się spełni
Bezsennie, bezczelnie rozrasta koszmar we mnie
Bez słońca, bez końca rozrywa mnie po nocach
Czy to jest mara czy jawa – sam już nie wiem, nie
Czy ja na pewno popełnić mogłem zbrodnie te
Czy ja zginąłem czy może też zabiłem znów
Wierzę, nie wierzę w prawdziwość urojonych słów
Czy to jest prawdziwe
Czy to jest możliwe
Dlaczego mnie gnębi
Czy koszmar się spełni
Bezsennie, bezczelnie rozrasta koszmar we mnie
Bez słońca, bez końca rozrywa mnie po nocach
|
||||
5. |
Dom z kart
03:53
|
|||
Miał w sobie moc i drogę znał,
Lecz nie mógł iść przed siebie w świat.
Wielką kulę u nogi miał,
Ciążyła mu od wielu lat.
Choć każdy wiedział co
Sen z powiec spędza mu
Nie zrobili nic
Choć widzieli zło
I słuchali słów
Nie mówili nic
Bo mieszkał w wielkim domu z kart
Dom cały mokry był od łez
Stertę papierów tylko wart
A on w tym domu dusił się
Uciekał stąd niejeden raz,
Lecz wracał znów do tamtych stron.
Bo trzymał go na sercu głaz
To jego był rodzinny dom
Choć każdy wiedział co
Sen z powiec spędza mu
Nie zrobili nic
Choć widzieli zło
I słuchali słów
Nie mówili nic
Bo mieszkał w wielkim domu z kart
Dom cały mokry był od łez
Stertę papierów tylko wart
A on w tym domu dusił się
|
||||
6. |
Akt II
03:48
|
|||
Nic nie rozumiesz, nie możesz moich myśli znać
A wciąż próbujesz z próżności mą słabością grać
Chcesz słyszeć głos zazdrości, chcesz wypróbować mnie
Rozpalasz ogień złości – możesz poparzyć się
Idź, baw się, gdzie z kim tylko chcesz
Jeżeli dobrze o tym wiesz
Chcętnie zatłukę go na śmierć
Wiesz jak się czuję, gdy wiem, że coś się może stać
Gdy ktoś próbuje w jebane gierki z Tobą grać
Myślisz, że to zabawa? Ten żart nie bawi mnie
To nie tylko Twoja sprawa jeśli coś stanie się
Idź, baw się, gdzie z kim tylko chcesz
Jeżeli dobrze o tym wiesz
Chcętnie zatłukę go na śmierć
|
||||
7. |
Krzyk umiera w ciszy
03:18
|
|||
Moja krew jątrzy się
Z ust jak bazyliszka jad
Czy to gniew, czy to żal
Zatraciłem się w tym sam
Sparzył mnie ogień słów
Które wykrzyczałem sam
Zranił też wszystkich tych
Których nadal w sercu mam
Ciernie oplatają ciało
Krzyk umiera w ciszy
Ciernie oplatają ciało
Nikt go nie usłyszy
Słowa me są jak miecz
Jedna klinga, ostrza dwa
Bliżej mnie sparzysz się
Cierń ukłuje każde z nas
Czuję ból, ściekły ból
Gorzkie łzy płyną gdy
Z naszych ciał wypływa krew
|
||||
8. |
Mur
04:04
|
|||
Stoimy pod murem
Zdjęto nam młodość jak koszulę skazańcom
Czekamy
Zanim tłusta kula usiądzie na karku
Mija dziesięć, dwadzieścia lat
Mur jest wysoki i mocny
Za murem jest drzewo i gwiazda
Drzewo podważa mur korzeniami
Gwiazda nadgryza kamień jak mysz
Stoimy pod murem
Zdjęto nam młodość jak koszulę skazańcom
Czekamy
Zanim tłusta kula usiądzie na karku
Mija dziesięć, dwadzieścia lat
Mur jest wysoki i mocny
Za murem jest drzewo i gwiazda
Drzewo podważa mur korzeniami
Gwiazda nadgryza kamień jak mysz
Za sto, dwieście lat będzie już małe okienko
|
||||
9. |
Akt III
03:51
|
|||
Oderwany od umysłu, wstyd przepity z dumą prysnął.
Teraz basta, koniec wiary – ranna dusza chce ofiary.
Dzisiaj będę sędzią, katem – Twój oprawca strzela batem.
Nie uciekniesz z tej opresji, dzisiaj nadam kształt obsesji.
Upadłem już niżej niż na samo dno.
Widzę Cię znów w pryzmacie spaczonym.
Okrutny ból – agonia, rozpacz i zło
I wszystko to – to wszystko urojone
Ostatni raz chcę widzieć tę twarz
Zabiję jej pamięć i kształt
Dzisiaj stanę się sadystą – własnych pragnień masochistą
Twoje ciało, moja dusza – to cierpienie mnie nie wzrusza.
Możesz krzyczeć jeśli musisz, mnie już niczym nie poruszysz,
Nie wiesz, że to moją męka – muszę nad Tobą znęcać.
Nie mogę już utrzymać rozwagi.
Uciekam stąd, z mojego umysłu!
Brakuje mi do tego odwagi.
Spaliłem most – stracone jest wszystko
Ostatni raz chcę widzieć tę twarz
Zabiję jej pamięć i kształt
|
||||
10. |
Maska
05:12
|
|||
Potwór w lustrze to nie ja – okłamuję się kolejny raz
Bo tafla prawdę zna, taka jest prawdziwa moja twarz
Karykatura zła, wypchana gęstym puchem kłamstw
Na głowie rogi ma, z przepitych oczu wionie fałsz
Szpiczaste zęby ma, wężowy język sączy jad
Uśmiech szyderstwo zna, uszy głuche są od wielu lat
Ubieram maskę więc, by mnie nie poznał cały świat
Choć każdy dobrze wie, że się pod nią czai podła twarz
Nie! Moja twarz!
Nie ja! To nie ja!
To ja, przeklęty ja muszę zebrać swój zatruty plon
I przełknąć gorzki smak słów ubranych w pogardliwy ton
To już nie jestem ja, to w moim ciele czai się
Opętał mnie ten czart i niczym szatę ubrał mnie
Splunięcia jestem wart, niech teraz mnie pochłonie cień
Zostanę tutaj sam, tu nigdy nie nadejdzie dzień
Tu całą wieczność mam by zmagać się z szaleństwem tym
Uciekać! Chcę być sam! Niech noc zostanie stróżem mym
Nie! Moja twarz!
Nie ja! To nie ja!
|
||||
11. |
Straceńcy przemyśleń
04:47
|
|||
Na przód marsz, na przód idź – tak jak nauczono cię
Ty w szeregu musisz być, daj im pokierować się
Mają na twe życie plan, więc myśleniem nie martw się
Zatrać się w szeregowy tan – oddaj im swój życia ster
Na sznurku, bezmyślnie
Straceńcy przemyśleń
Szarością okryci
Prą na przód jak dzieci
W szarym tłumie idziesz tak, jakbyś całkiem zgubił się
Ciągle jednak czegoś brak – idziesz z nim nie wiedząc gdzie
Bajeczkami łudzą cię o przyszłości jak ze snu
Włożą ci do głowy sen i nakarmią stekiem bzdur
Na sznurku, bezmyślnie
Straceńcy przemyśleń
Szarością okryci
Prą na przód jak dzieci
Pionkiem w tej grze jesteś ty
Spisanym na listę strat
Jesteś podobnym do łzy
Pyłkiem rzuconym na wiatr
W tym więzieniu nie ma krat, nie ma straży, kajdan, wież
Tu nie strzeli nigdy bat, nigdy nie pocieknie krew
Winny kto urodził się – wyrok całe życie trwa
Wolny ten kto powie „Nie!” szalonemu życiu w twarz
Na sznurku, bezmyślnie
Straceńcy przemyśleń
Szarością okryci
Prą na przód jak dzieci
|
Streaming and Download help
If you like Loudness of Silence, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp